Haftowany len - sukienka DIY
Witam Was i pozdrawiam serdecznie z gorącej Chorwacji!
Do tej pory kiepsko było z Internetem dlatego nastała tu taka cisza, jednak dzisiaj zmieniliśmy miejsce pobytu i problem łączności ze światem został rozwiązany :) Niejedna osoba zapyta, po co internet na wakacjach. No cóż, jeśli ktoś prowadzi bloga i w dodatku przytargał ze sobą walizę ubrań, w tym świeżo uszytych, którymi się chce pochwalić czytelnikom, to net jest mu bardzo potrzebny :)
A zatem, przystąpmy do chwalenia się...
Oto sukienka, prosta i funkcjonalna, żeby nie powiedzieć, latem niezbędna. Uszyłam ją z przewiewnego, kremowego, haftowanego lnu. Łatwo wygląda ale się przy niej trochę namęczyłam, głównie za sprawą ograniczonej ilości tkaniny (80 x 140 cm). Naprzemiennego szycia i prucia nie było końca. Wykrój wzięłam z burdowego modelu na bluzkę.
Kilka modyfikacji:
- oczywiście wydłużona długość ale i podwinięcie dołu jest minimalistyczne i przeszyte ściegiem zygzakowym;
- z braku materiału, tył jest z pojedynczej warstwy;
- dodatkowe, szersze gumki wszyłam blisko górnej krawędzi, dzięki temu sukienka nie osuwa się w trakcie noszenia;
- zrezygnowałam z wykończenia góry rypsową taśmą, za to, na łączeniu góry przodu z dołem, doszyłam ozdobną koronkę.
Drugi raz z pewnością lepiej bym ją uszyła, ale nie ma co marudzić, źle przecież nie wygląda, a nosi się świetnie :)
PS. Wybaczcie za drobne "zmięcie", w końcu na urlopie żelazka się nie używa ;)
Do tej pory kiepsko było z Internetem dlatego nastała tu taka cisza, jednak dzisiaj zmieniliśmy miejsce pobytu i problem łączności ze światem został rozwiązany :) Niejedna osoba zapyta, po co internet na wakacjach. No cóż, jeśli ktoś prowadzi bloga i w dodatku przytargał ze sobą walizę ubrań, w tym świeżo uszytych, którymi się chce pochwalić czytelnikom, to net jest mu bardzo potrzebny :)
A zatem, przystąpmy do chwalenia się...
Oto sukienka, prosta i funkcjonalna, żeby nie powiedzieć, latem niezbędna. Uszyłam ją z przewiewnego, kremowego, haftowanego lnu. Łatwo wygląda ale się przy niej trochę namęczyłam, głównie za sprawą ograniczonej ilości tkaniny (80 x 140 cm). Naprzemiennego szycia i prucia nie było końca. Wykrój wzięłam z burdowego modelu na bluzkę.
Burda 5/2013 model 121
Kilka modyfikacji:
- oczywiście wydłużona długość ale i podwinięcie dołu jest minimalistyczne i przeszyte ściegiem zygzakowym;
- z braku materiału, tył jest z pojedynczej warstwy;
- dodatkowe, szersze gumki wszyłam blisko górnej krawędzi, dzięki temu sukienka nie osuwa się w trakcie noszenia;
- zrezygnowałam z wykończenia góry rypsową taśmą, za to, na łączeniu góry przodu z dołem, doszyłam ozdobną koronkę.
Drugi raz z pewnością lepiej bym ją uszyła, ale nie ma co marudzić, źle przecież nie wygląda, a nosi się świetnie :)
PS. Wybaczcie za drobne "zmięcie", w końcu na urlopie żelazka się nie używa ;)
sukienka - ViolettaZ; sandały - House; torebka - DeeZee, bransoletka - Top Secret; kolczyki - Orsay
Przepięknie wyszła ta sukienka, biały len wygląda cudnie!
OdpowiedzUsuńPiękna ta sukienka, idealnie na Tobie leży!
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, bardzo inspirujący.
OdpowiedzUsuńwww.kashmirinspirations.blogspot.com
śliczna :) leży na Tobie doskonale ;)
OdpowiedzUsuńświetne sandałki i dodatki! podobają mi się :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://dalila-shopping.blogspot.com/
Dziękuję za miłe komentarze :) Jutro postaram się dodać nowy post z kolejną uszytą przeze mnie sukienką.
OdpowiedzUsuńCo do sandałków, chyba będą obecne przy wielu stylizacjach, tak bardzo je polubiłam:)